GÓRA

Pierwsze skojarzenie, które przychodzi mi do głowy, kiedy myślę o tej karcie to przeszkoda. Góra, która wyrasta przed nami, stoi jak mur i nie ma zamiaru się ruszyć. W porównaniu z kartą Żmii przeszkoda ta jest trudniejsza do pokonania (żmiję z drogi można przesunąć, można ją łatwo obejść). Górę można jednak pokonać, też można ją obejść, można na górę wejść, ale do tego potrzeba o wiele więcej energii, wysiłku i odpowiedniej strategii. Góra jest dla nas wyzwaniem. Górę można też porównać z Krzyżem – Krzyż to problem, z którym musimy się zmierzyć, musimy go przerobić, przejść przez ten ciężki stan, który niesie ze sobą ta karta, bo jest to nam niejako przeznaczone, tak jakby Los kazał nam przerobić tę lekcję (jak to mówią: każdy musi mieć w życiu jakiś krzyż. Choć mój znajomy mawia: każdy musi mieć w życiu jakiś Krzyś ;). Przy Górze jest trochę inaczej. Tu są problemy, ale można sobie z nimi poradzić wykonując odpowiednie ruchy, wkładając wysiłek w znalezienie innej drogi. Więc jest to zmierzenie się z problemem poprzez znalezienie alternatywnej drogi wyjścia. Góra jest blokadą. Ta blokada sprawia niestety, że tracimy siły i działania się opóźniają. Jeśli na przykład Góra pojawi się po Jeźdźcu, czy Liście możemy spodziewać się opóźnienia przesyłki, na którą czekamy. Jeśli pojawi się po Rózgach zablokowany jest nasz zapał do ćwiczeń, nie chce nam się nic robić. Przy karcie Psa Góra pokazać może, że mamy zablokowany dostęp do osób, które mogą nam pomóc, być może czujemy się bezradni. Góra wskazuje też na granice. Granice rozumiane i jako granice państwowe i jako granice naszych możliwości. Czasami potrzebne są negocjacje, również z samym sobą, bo Góra mówi “Doszedłeś tak daleko i co teraz? Masz siły, żeby iść dalej? Masz siły mnie pokonać?”. Takie sprawdzanie na ile nas stać, jak wiele wysiłku możemy w coś włożyć, aby to zdobyć. Możemy sobie też wyobrazić człowieka stojącego pod wielką górą, jest zimno, wieje, pada śnieg, a on sam biedny szuka drogi. Jest sam. Karta Góry to też karta samotności, odizolowania się (Samotna Góra z Hobbita ;). Przy czym sytuacja taka może być naszym własnym wyborem lub wynikiem naszych własnych ograniczeń, z którymi musimy sobie poradzić, w przeciwieństwie do samotności reprezentowanej przez Wieżę. Wieża jest bardziej oficjalna, urzędowa, Wieża kojarzy się bardziej z więzieniem, gdzie dobrowolnie nie idziemy, to bardziej przymus, wynik działania innych wobec nas. Góra może oznaczać także wroga. W Wielkiej Tablicy Góra będzie wrogiem tylko jeśli leży blisko, czyli sąsiaduje z kartą sygnifikatora lub leży maksymalnie dwie karty od niego. Generalnie im bliżej tym gorzej. Jeśli leży dalej, o dziwo, może oznaczać naszego sprzymierzeńca, szczególnie jeśli obok jest Pies, są Kwiaty lub inna pozytywna karta. Wtedy jednak i tak należy spojrzeć na otoczenie Góry, bo chociaż może leżeć daleko od naszej karty osobowej, to może leżeć np. obok Ptaków (blokada komunikacji, problemy z mówieniem, niemowa, może ktoś, kto ma wadę wymowy itd.). Warto też zauważyć, że przeciwieństwem Góry może być np. Ogród. Góra + Ogród to będzie wyjście na prostą, otwarcie się, odblokowanie, pokonanie tej przeszkody, wyjście do ludzi. Góra to też symbol lądu, obszarów śródlądowych, Kotwica – obszary przybrzeżne, Statek – obszary wodne, Gwiazdy – cały świat.

KRZYŻ

Krzyż to trudna karta, chociaż ma również dobre strony. Ale tutaj skupiam się na negatywnym oddziaływaniu. Krzyż niesie ze sobą cierpienie. Czy to cierpienie psychiczne, czy fizyczne – jest ciężko. Jak to napisałem wyżej: każdy musi mieć w życiu jakiś krzyż. Każdy doświadcza czasem przytłaczających sytuacji, z którymi naprawdę ciężko sobie poradzić. Jakby cały świat nam się przeciwstawił. Bezsilność, smutek, przeciążenie problemami – taki wydźwięk ma ta karta. Trudne sytuacje reprezentowane przez Krzyż są nam przeznaczone, to znaczy, że musimy przez nie przejść, nie możemy ich ominąć tak jak Góry czy Żmii. Musimy stawić im czoła, bo są dla nas jakąś lekcją do przerobienia. Osobiście bardzo nie lubię powiedzenia, że “to my kierujemy własnym życiem, że wszystko i tak zależy od nas”. Myślę, że to nieprawda. Nie mamy wpływu na wszystko, bo jakby tak było, wiele złych rzeczy by się nie wydarzyło. Nie wszystko zależy od nas, nie wszystko możemy zaplanować, nie wszystkim możemy pokierować. Jak czytałem niedawno Mistrza i Małgorzatę (polecam! zaległości z liceum…) uderzył mnie tam jeden fragment do tego stopnia, że przez dwa dni o nim myślałem i nie mogłem dalej czytać. I przykro mi, ale tak, będę Was tym fragmentem teraz torturował 🙂 Oto on, polecam go uważnie przeczytać. Podkreśliłem zdania, nad którymi warto się zastanowić:

– Ale niepokoi mnie następujące zagadnienie: skoro nie ma Boga, to kto kieruje życiem człowieka i w ogóle wszystkim, co się dzieje na świecie?
O tym wszystkim decyduje człowiek – Berlioz pośpieszył z gniewną odpowiedzią na to, trzeba przyznać, niezupełnie jasne pytanie.
– Przepraszam – łagodnie powiedział nieznajomy – po to, żeby czymś kierować, trzeba bądź co bądź mieć dokładny plan, obejmujący jakiś możliwie przyzwoity okres czasu. Pozwoli więc pan, że go zapytam, jak człowiek może czymkolwiek kierować, skoro pozbawiony jest nie tylko możliwości planowania na choćby śmiesznie krótki czas, no, powiedzmy, na tysiąc lat, ale nie może ponadto ręczyć za to, co się z nim samym stanie następnego dnia? Bo istotnie – tu nieznajomy zwrócił się do Berlioza – proszę sobie wyobrazić, że zaczyna pan rządzić, sobą i innymi, że tak powiem – dopiero zaczyna się pan rozsmakowywać i nagle okazuje się, że ma pan… kche… kche… sarkomę płuc… – I cudzoziemiec uśmiechnął się słodko, jak gdyby myśl o sarkomie płuc sprawiła mu przyjemność. – Tak, sarkoma – po kociemu mrużąc oczy powtórzył dźwięczne słowo – i pańskie rządy się skończyły! Interesuje pana już tylko los własny, niczyj więcej! Krewni zaczynają pana okłamywać. Pan czuje, że coś jest nie w porządku, pędzi pan do uczonych lekarzy, potem do szarlatanów, a w końcu, być może, idzie pan nawet do wróżki. Zarówno to pierwsze, jak to drugie i to trzecie nie ma żadnego sensu, sam pan to rozumie. I cała historia kończy się tragicznie – ten, który jeszcze niedawno sądził, że o czymś tam decyduje, spoczywa sobie w drewnianej skrzynce, a otoczenie, zdając sobie sprawę, że z leżącego żadnego pożytku mieć już nie będzie, spala go w specjalnym piecu. A bywa i gorzej – człowiek dopiero co wybierał się do Kisłowodska – tu cudzoziemiec zmrużonymi oczyma popatrzył na Berlioza – zdawałoby się głupstwo, ale nawet tego nie może dokonać, bo nagle, nie wiedzieć czemu, poślizgnie się i wpadnie pod tramwaj! Czy naprawdę uważa pan, że ten człowiek sam tak sobą pokierował? Czy nie słuszniej byłoby uznać, że pokierował nim ktoś zupełnie inny? – tu nieznajomy zaśmiał się dziwnie.

Tak więc myślę sobie, że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć, one się po prostu muszą wydarzyć. I te trudne rzeczy pokazuje właśnie Krzyż. Przy czym z Krzyżem trzeba uważać, bo jego położenie, szczególnie w Wielkiej Tablicy, ma ogromne znaczenie. Na przykład: Andy B. pisze, że jeśli Krzyż leży po prawej stronie karty osobowej może oznaczać jedynie osobę, która jest religijna, ale jeśli leży po lewej stronie – wtedy może symbolizować kogoś, z kim nie chcemy mieć do czynienia. Generalnie jeśli Krzyż leży po lewej stronie wzmacnia to, co jest po prawej, ale nadając temu najczęściej negatywną wymowę, np. Krzyż + Księżyc to silne emocje, które przez Krzyż zabarwiły się negatywnie, to stany depresyjne, totalne przygnębienie. To takie dodanie wartości, jak znak +, ale niekoniecznie na korzyść. Inny przykład: Krzyż + Ryby – przypływ pieniędzy, ale tylko jeśli pozostałe karty w układzie są pozytywne lub to potwierdzą, bo jeśli nie, to widać tutaj problemy finansowe, obciążenia finansowe. Jeśli Krzyż leży po prawej stronie, mówi o tym, że coś się kończy, “na to przyszła już pora”. Czyli w połączeniu Ryby + Krzyż – kończą się pieniądze, Drzewo + Krzyż – kończy się dobre zdrowie, Góra + Krzyż – koniec problemów (jeśli potwierdzają to dalsze pozytywne karty). Piszę o tych dodatkowych kartach potwierdzających dlatego, że dwie negatywne karty same z siebie nie dadzą pozytywu. Np. Góra + Trumna – to połączenie mówiące o końcu problemów, ale jeśli kładziemy tylko trzy karty i wśród nich mamy Górę, Trumnę i powiedzmy Myszy, to czy to rzeczywiście koniec problemów skoro wyszły same problemowe karty? Według mnie nie. Dlatego doszukiwałbym się potwierdzenia w dalszych kartach, a jeśli go nie ma, to niedobrze, bo to tylko nagromadzenie w jednym miejscu złych energii, czyli kumulacja tego, co sobą reprezentują.

Warto też spojrzeć w jakim domu w Wielkiej Tablicy wypadł Krzyż, bo pokaże nam w jakim obszarze będzie nam ciężko, gdzie będziemy musieli dźwigać ten krzyż. Zresztą warto tak każdą kartę problemową zbadać, żeby wiedzieć gdzie tych problemów się spodziewać.