Tak sobie przeglądam książkę Caitlin Matthews i pomyślałem, że może ktoś chciałby wypróbować jej sposób dotyczący sumowania kart klasycznych. Ale zanim do tego dojdę, to dodam coś na marginesie.

KARTY KLASYCZNE NA KARTACH LENORMAND

Warto wspomnieć o pewnym fragmencie dotyczącym wizerunków kart klasycznych na kartach Lenormand. Otóż Caitlin pisze to, co już wiemy, czyli, że Mlle Lenormand nie posługiwała się kartami Lenormand, bo ich wtedy nie było, tylko kartami klasycznymi z usuniętymi blotkami od 2 do 6 tak, żeby zostały 32 karty. Była to talia o nazwie pikieta, która służyła do wróżenia, ale też do zwykłej gry karcianej, zwanej również pikietą (nazwa pochodzi od Charlesa Piqueta, który ustalił obowiązujące zasady gry). Karty Lenormand jakie znamy powstały na bazie Grze Nadziei (więcej o historii kart Lenormand w zakładce Historia kart). Jak wiemy, J.K. Hechtel tworząc Grę Nadziei dodał już do poszczególnych kart wizerunki kart klasycznych.

"U wróżki". Piękny obraz z 1871 roku autorstwa Ernsta Hanfstaengla (1840-1897).

I tutaj pojawia się u Caitlin jedno zdanie, które wyjaśnia połączenie symboli Lenormand z kartami klasycznymi. Mianowicie pisze ona, że Hechtel dołączył karty klasyczne z bardzo prozaicznego powodu: żeby tymi kartami można było grać zarówno w Grę Nadziei jak i w pikietę. Ot i proszę. Okazuje się, że głębszego wróżbiarskiego sensu jednak w tym nie było. Z czasem, jak można dalej przeczytać, elementy kart Lenormand i pikiety (która oprócz gry, przypomnijmy, używana była do celów wróżebnych) zaczęły się zlewać, łączyć ze sobą i kartomantki (wróżbiarki, czy jakkolwiek zwać inaczej osoby kładące karty), z czasem wykorzystywały obydwa systemy w celach wróżebnych, tworząc tym samym małą talię Lenormand, czyli tą, którą znamy (w odróżnieniu od dużej, którą jest talia astromitologiczna).

SUMOWANIE WARTOŚCI KART KLASYCZNYCH

Wracam do głównego wątku. Caitlin proponuje sumowanie wartości kart klasycznych z układu, żeby zdobyć ostateczną radę, błogosławieństwo, czy takie ostateczne zdanie kończące rozkład. Sugeruje korzystanie z tego przy mniejszych rozkładach od 3 do 9 kart.

Wartości kart są następujące: karty od 6 do 10 to wartości, które mają, Walet – 11, Dama – 12, Król – 13, As – 1. Po zsumowaniu otrzymujemy ostateczną wartość, która jest numerem jednej z kart Lenormand. I ona daje nam ostateczną radę. jako przykład Caitlin podaje Ryby (Król karo – 13) + Kosa (Walet kier – 11) + Książka (10 karo – 10) = 34, czyli Ryby. I rada z tej karty płynąca może brzmieć Niechaj między Tobą a ludźmi, których spotkasz na swojej drodze następuje dobry przepływ i wymiana (czegokolwiek) (w oryginale “good flow”). Jeśli suma będzie większa niż 36, należy dodać do siebie cyfry składające się na daną liczbę, czyli np. jeśli wyjdzie 41 dodajemy 4 + 1 i mamy 5 (czyli tak jak w numerologii).

MOJE WĄTPLIWOŚCI

Właściwie mam dwie. Pomijając sensowność takiego działania, bo można sobie poeksperymentować. Nikt nikomu nie zabroni. Zastanawiam się tylko nad przypisaniem takich, a nie innych wartości kartom. O ile blotki mają tyle punktów ile oczek (np. 7 karo to 7 punktów, 10 pik to 10 punktów), to już karty od Waleta do Asa mnie zastanawiają. Jeśli miałby to być system konsekwentny, tzn. skoro karty klasyczne w Lenormandach służyły do gry w pikietę, to może warto byłoby wartości kart ustalić takie, jakie były w zasadach tej gry. A według zasad Asy miały po 11 punktów, wszystkie figury po 10 i reszta według liczby oczek. Można poeksperymentować i tak, i tak.

A druga moja wątpliwość to znowu sumowanie wartości. Osobiście nie jestem za sumowaniem wartości większych niż 36 według sposobu wykorzystywanego w numerologii. A to dlatego, że w taki sposób w ostatecznym rozrachunku nigdy nie będziemy mieli innej karty, niż te od 1 do 18 (albo od 1 do 9, jeśli zredukujemy wielokrotnie). A przecież ostateczna rada mogłaby wynikać z karty powiedzmy Książki, czy Serca. Na przykład jeśli suma wynosi 52, to po dodaniu 5 + 2 mamy Żmiję, ale gdybyśmy od 52 odjęli 36 mamy Gwiazdy. Trochę znacząca różnica. Można więc przetestować wszystkie sposoby.