Życie mnie dzisiaj rozpieściło i w skrytce pocztowej czekała na mnie nowiuteńka talia Malpertuis Lenormand, o której już pisałem tutaj. Tak! Mam Malpertuisa! 🙂 Ale za chwilę nie będzie tak wesoło…

Mam bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony same karty są piękne. Obrazy są naprawdę magiczne. Spodobały mi się od samego początku i dokładnie tak sobie je wyobrażałem. Wielkość kart jest w sam raz. Są mniejsze niż Gilded, bardziej przypominają Piatnika, ale są szersze. Nie za duże, nie za małe (jakby były większe na pewno bym się nie obraził, tym bardziej, że te obrazy bardzo, ale to bardzo by na tym zyskały). Ale ich wielkość jest dobra do rozkładania Wielkiej Tablicy. Tylko czy akurat ta talia jest dobra do Wielkiej Tablicy o tym za chwilę. Kolory są piękne, te akwarelowe plamy dodają uroku kartom, sprawiają, że są trochę jakby postarzałe, trochę za mgłą. Karty mają połysk i złocone brzegi.

No i właśnie, tu dochodzę do minusów i rozczarowań. Niestety (i stąd moje mieszane uczucia), ale za taką cenę, która (chyba wszyscy się zgodzą) jest kosmiczna, wymagałbym naprawdę dobrego produktu. Tymczasem oprócz talii i certyfikatu (o tym za chwilę) nie ma nic. Ani książki, ani nawet małej instrukcji, ani jakiegoś lepszego pudełka, ani nawet porządnych złoceń. Rozumiem, że seria limitowana, że autor sam ją wydał, że napracował się przy obrazach, ale serio ta talia musi być aż tak droga? Gdyby kosztowała w granicach 80 zł maksymalnie byłbym zachwycony, a tak czuję lekkie rozczarowanie.

Złocone brzegi co prawda są, ale znając już brzegi na talii Gilded te wypadają marnie. W talii Gilded brzegi świecą złotem, tutaj są matowe i kiedy przejedzie się palcem po brzegu złożonej talii czuć, że jest on taki szorstki, nie śliski jak w Gilded. Te złocenia są naprawdę bardzo delikatne.

Obrazy na kartach rekompensują co prawda inne niedociągnięcia, ale i tak czuję mały niesmak, że jednak mogło tu być coś jeszcze, że jednak tanie to nie było, że czegoś mi tu brakuje, nie wiem… Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Będę z tą talią pracował, zobaczę jak będzie. Same karty są piękne i to jest najważniejsze. Bije od nich niesamowita atmosfera.

Jeszcze a propos obrazów. Są niezwykłe, to fakt, ale myślę, że ta talia nie nadaje się do Wielkiej Tablicy. Z prostego powodu – na kartach za dużo się dzieje. W Wielkiej Tablicy chcemy rzucić okiem i od razu odnaleźć daną kartę. Symbole muszą być bardzo dobrze wyraźne, nie powinno być rozpraszaczy. Tutaj obawiam się, że przy rozłożeniu wszystkich kart będzie za duży chaos.

Oprócz 36 standardowych kart, autor dołączył również kartę z numerem 0 – Wiewiórkę i kartę będącą wizytówką. Karta wiewiórki wygląda super, ale znaczenia żadnego nie ma. Taki dodatek. I tu człowiek mógłby się zastanawiać: dlaczego akurat wiewiórka? co autor miał na myśli? a może coś jednak oznacza? I chciałby sięgnąć do książeczki dołączonej do kart, a tu d… nie ma książeczki…

Dodatkiem do kart jest certyfikat, indywidualny dla każdego kupującego. Razem z kartami przyszedł list, w którym były informacje o możliwości zalogowania się na stronę Malpertuisa, dostałem swój login i hasło i mam dostęp do certyfikatu. Mam talię numer 136. To akurat ciekawy dodatek, a sam certyfikat bardzo mi się podoba.
Podsumowując talia jest naprawdę przepiękna, magiczna, ale jej cena mogłaby być mimo wszystko mniejsza.