Znalazłem przepiękną talię! Nie mogę przestać się na nią gapić 🙂 Widziałem już Tarota tego autora (Tyldwick Tarot) i też bardzo mi się podoba, chociaż jest nieczytelny na pierwszy rzut oka, wymaga wyobraźni i kreatywności, ale same te obrazy są piękne i jakbym go miał, to bym kochał 🙂 A teraz odkryłem karty Lenormand. Tak mi się podobają, że musiałem o nich tutaj napisać.

Malpertuis Lenormand to talia 39 kart autorstwa Neila Lovella. Dodatkowe karty to Pan i Pani oraz karta z numerem 0 – Wiewiórka. Czy wiewiórka coś tu znaczy nie wiem, bo informacji żadnej nie znalazłem, a co gorsza, autor pisze, że z talią nie dostajemy żadnej książeczki. Podejrzewam więc, że ta karta większego znaczenia nie ma, zresztą i tak bym jej nie używał.

Karty są zachwycające. Chociaż są robione komputerowo, a za takimi taliami nie przepadam, tak jak za taliami robionymi ze zdjęć, to ta jest absolutnie wyjątkowa. Stylizowana jest na talię malowaną farbami akwarelowymi, choć w specyficznym stylu (więc jak mogłaby mi się nie spodobać!), do tego poprzez te rozlane plamy wygląda jakby była trochę zużyta, a taka stylizacja na stare karty zawsze bardzo cieszy moje oko. Sama ich kolorystyka jest bardzo stonowana, kolory nie uderzają po oczach, są delikatne, pastelowe, trochę jakby za mgłą, trochę tajemnicze. Symbole są bardzo czytelne, nie ma problemu z rozróżnieniem kart, nie ma problemu ze zdefiniowaniem danej karty. Widać wyraźnie statek, widać serce, nie trzeba się zastanawiać jaka to karta.

Na kartach dołączone są obrazy kart klasycznych, których początkowo autor miał nie zamieszczać. Ale, jak pisze na swojej stronie, bez kart klasycznych nie grało mu coś z kompozycją, karty wydawały się puste. Postanowił więc, że doda i te karty. Ciekawostką jest fakt, że na kartach dworskich umieścił wizerunki konkretnych osób, pochodzące z obrazów olejnych, np. Królem karo jest Cezar, Królową kier Judyta, a Waletem karo Hektor. Postaci na trzech kartach (Walecie kier, Walecie pik, Królowej trefl) musiał stworzyć sam, ponieważ nie znalazł odpowiednich obrazów dla tych postaci (reprezentują je kolejno: Walet kier – La Hire, czyli Étienne de Vignolles, francuski dowódca wojsk podczas wojny stuletniej, walczący u boku Joanny d’Arc; Walet pik – Hrabia Ogier Duński (Ogier Duńczyk) – legendarny rycerz i bohater narodowy Danii; w końcu Królowa trefl to “Argine” – i ta postać jest dla mnie zagadką, nic nie mogę o niej znaleźć). Swoją drogą, ile człowiek się może nauczyć przez takie rzeczy! Nie miałem pojęcia o tych postaciach.

Karty mają rozmiar 63 x 88 mm, czyli taki, jak standardowa talia kart do gry. Autor tłumaczy, że wybrał mniejszy rozmiar, żeby można było rozkładać tak popularne i duże rozkłady jak Wielka Tablica.

W zakładce z tłem powstawania tych kart możemy wyczytać, że Neil kompletnie nie znał się na kartach Lenormand, ponieważ pracował jedynie z kartami Tarota. O ile stworzony przez niego Tarot (wspomniany na początku) obfituje w obrazy nieczytelne, niejednoznaczne, zlewające się ze sobą, wymagające wielkiej siły wyobraźni (autor twierdzi, że przez to poniekąd chciał zmusić użytkownika talii do wykorzystania kreatywności i intuicji), o tyle przy tworzeniu kart Lenormand spotkał się z problemem. W zamierzeniu karty miały być podobne do jego Tarota, czyli też takie nieoczywiste, niekonkretne, gdzie tak od razu nie widać jaka to karta, żeby dać szansę na uruchomienie wyobraźni, ale szybko okazało się, że musi zrezygnować z tego pomysłu. Karty Lenormand wymagają innego podejścia, są proste, konkretne, wymagają jasnych symboli, klarownych obrazów. Dzięki współpracy między innymi z Marcusem Katzem i Tali Goodwin (znanych z ich książki “Learning Lenormand”) zmodyfikował projekty kart, żeby były łatwiejsze w odbiorze. I chwała mu za to.

Dodać trzeba, że brzegi kart są pozłacane, tak jak w talii Ciro Marchettiego “Gilded Reverie Lenormand”. Ciekawostką jest również to, że autor sam wydał tę talię i jest to seria limitowana – istnieje tylko 1000 sztuk. Niestety zapewne dlatego cena tych kart jest wręcz kosmiczna: 30 funtów + 5,5 funta za przesyłkę, co daje łącznie jakieś 190 zł. Z mojego punktu widzenia to bardzo dużo, ale z drugiej strony takie piękne karty, seria limitowana… Waham się tylko i wyłącznie ze względu na cenę, bo gdyby były choć trochę tańsze, to już bym je zamówił. Jeszcze się nad nimi zastanawiam, ale przyznaję, że jeszcze żadna talia mnie tak nie wołała.

Te Gwiazdy… Te Ryby… Ten Krzyż… Ten Klucz… Ten Pierścionek… Cudeńka. W planach autor ma też inne talie Lenormand, które można zobaczyć na jego stronie, ale ta jest chyba najładniejsza.